PRZEMÓWIENIE KIKO ARGÜELLO
Dobry wieczór wszystkim,
Pozdrawiam D. Carlos Osoro, kardynała – arcybiskupa Madrytu.
Kardynał D. Antonio Maria Rouco, emerytowanego arcybiskupa Madrytu.
Kardynał Paolo Romeo, emerytowanego arcybiskupa Palermo.
Obecnych tu Arcybiskupów, Biskupów i Wikariuszy Biskupich.
Matkę Generalną Misjonarzy Jezusa Chrystusa i jej doradczynie. Jaką radość daje nam wasza obecność podczas tego aktu, siostry!
Rektora Uniwersytetu, D. Daniel Sada, Dziekanów Wydziałów i Profesorów.
Wspólnoty neokatechumenalne katechizowane przez Carmen i przeze mnie z Madrytu, Zamory, Barcelony, Rzymu, Florencji, Ivrei i Paryża.
Katechistów wędrownych, rektorów i formatorów seminariów Redemptoris Mater, prezbiterów i was wszystkich tu obecnych. Pozdrawiam też serdecznie wielu braci z Drogi, którzy śledzą ten akt otwarcia przez internet.
Jesteśmy wdzięczni za liczne listy, które otrzymaliśmy od arcybiskupów i biskupów z pięciu kontynentów, którzy nie mogąc uczestniczyć w tym akcie, dzielą się swoją radością z braćmi z Drogi i łączą się z nami poprzez swoje modlitwy.
Chciałbym przeczytać wam słowa kardynała Farrella, prefekta Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia, który również przysłał nam list.
Droga Kiko, o. Mario i María Ascensión,
Dziękuję wam za zaproszenie do udziału w oficjalnym Akcie Otwarcia procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Carmen Hernandez, które odbędzie się, jak Bóg da, na Uniwersytecie Francisco de Vitoria w Madrycie.
Z radością dowiaduję się, że prośba o otwarcie Procesu Kanonizacyjnego Carmen została przyjęta i łączę się z wami w radości i w waszym dziękczynienia Panu. Niestety, zobowiązania, które już zapisałem w moim kalendarzu na ten okres, uniemożliwiają mi bycie z wami tego dnia w Madrycie.
W każdym razie zapewniam was o mojej pamięci modląc się do Pana, aby życie Carmen, jej świadectwo wiary, jej poświęcenie się do końca, aby zanieść orędzie Ewangelii do każdego zakątka ziemi, było nadal wzorem odniesienia dla was wszystkich i dla całego Kościoła.
Wyrażając raz jeszcze moją wdzięczność dla Was z nadzieją, że będą jeszcze inne okazje do wspólnego spotkania, pozdrawiam was serdecznie w Panu.
Kardynał Kevin Farrell Prefekt Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia.
Osobiście bardzo się cieszę, że nadszedł ten dzień, w którym Kościół rozpoczyna etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Carmen Hernández. Dziękuję J.Em. kardynałowi, arcybiskupowi Madrytu, Carlosowi Osoro, za rozpoczęcie badań w sprawie życia, cnót i opinii świętości Carmen.
Pan połączył Carmen i mnie, przez 52 lata, we wspaniałej misji ewangelizacyjnej – która rozpoczęła się w tej diecezji Madrytu – jako owoc Soboru.
Czuję, że to opatrznościowe, że otwarcie Sprawy zbiega się z rokiem, w którym się upamiętnia 60. rocznicę Soboru Watykańskiego II; ponieważ Carmen oddała swoje życie, aby wprowadzić Sobór do parafii, poprzez inicjację chrześcijańską, w służbie biskupów, która nazywa się Drogą Neokatechumenalną.
Zdumiewające jest to, że ta historia, na którą składają się konkretne fakty i ludzie, to dzieło, które nie dokonało się przy biurku, ale przez działanie Ducha Świętego. To, co zostało zapisane i opracowane na Soborze Watykańskim II, widzieliśmy, jak dzięki działaniu Ducha Świętego realizowało się pośród ubogich w barakach w Palomeras. Tam zobaczyliśmy, jak Pan się ukazuje, stwarza przebaczenie, miłość, komunię, wspólnotę chrześcijańską! Zarówno Carmen jak i ja byliśmy świadkami Bożej obecności w ewangelizacji, świadkami Bożego działania w Kościele Soboru Watykańskiego II. Nie mieliśmy żadnych z góry założonych planów ani pomysłów. Przez ponad 50 lat mogliśmy dawać świadectwo, że Bóg jest żywy w swoim Kościele.
Carmen, idąc śladami św. Franciszka Ksawerego (którego święto obchodziliśmy wczoraj) nigdy nie myślała o pozostaniu w Hiszpanii, bo to było jakby porażką jej ideału misyjnego. Bóg jednak chciał, abyśmy się spotkali w Madrycie, w barakach Palomeras Altas. Poznaliśmy się w 1964 roku, po powrocie z jej historycznej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Ja wcześniej poszedłem mieszkać w baraku z biedakami z Palomeras.
Tam Carmen poznała wspólnotę braci, którzy spotykali się w moim baraku i była pod wielkim wrażeniem ich odpowiedzi na Słowo Boże. Postanowiła zostać z nami i zbudowaliśmy jej barak.
Carmen zobaczyła obecność Jezusa Chrystusa, który przychodzi, aby zbawić grzeszników, urzeczywistnić tajemnicę Paschy i stworzyć komunię wśród ubogich. Jezus Chrystus dawał się tam jako darmowa miłość do każdego człowieka.
Wszystko to, co Bóg zezwolił, cała jego obecność w Palomeras, było jak przygotowanie przez Boga ziemi uprawnej, aby potem przenieść ją na Kościół. To, czego Bóg pozwolił nam doświadczyć pośród ubogiego świata, Duch Święty przygotował dla swojego Kościoła.
To właśnie opatrznościowa obecność arcybiskupa Morcillo w barakach zadecydowała o ostatecznej współpracy Carmen ze mną. Gdyby nie arcybiskupa Morcillo, nie poszlibyśmy do parafii; to także on otworzył nam drzwi we Włoszech. Carmen dostrzegła w arcybiskupie Morcillo obecność Kościoła i całkowicie zmieniła swoją postawę w stosunku do mnie; dzięki obecności arcybiskupa zobaczyła, że spełniła się obietnica, którą Bóg złożył jej w Izraelu.
Kiedy Carmen była w Izraelu, w Ein Karen poczuła, jakby w wizji, że Bóg chce od niej czegoś dla Kościoła powszechnego, i że nie chodzi o założenie zgromadzenia.
Mówię wam to, abyście mogli zobaczyć, jako wielką tajemnicę Pana, tą współpracę między Carmen a mną.
Wiele kosztowało mnie zaakceptowanie Carmen, aż Pan powiedział mi wewnętrznie, że Carmen jest bardzo wielką łaską, że obok mnie jest ktoś, kto stale mówi mi prawdę: Bóg przyprowadził ją do mnie z misją; wtedy przyjąłem Carmen z wiarą, jako osobę posłaną przez Pana. Cierpiałem, aż zrozumiałem w wierze, że jest ona od Boga, i od tego dnia była dla mnie łaską.
Carmen była wspaniała! Niezwykła kobieta, która uczyniła tak wiele dobrego, nie tylko dla braci i sióstr z Drogi Neokatechumenalnej, ale dla całego Kościoła.
Carmen, co za wspaniała kobieta! Z mistrzowskim geniuszem wolności i miłości do Kościoła. Nigdy mi nie schlebiała: zawsze mówiła mi prawdę. Potrafiła stanąć za mną, zawsze u mego boku, by mi pomóc. Miała jasną świadomość, że misja, którą Bóg jej powierzył, polegała na wspieraniu, bronieniu i poprawianiu mnie, dla dobra Drogi Neokatechumenalnej.
Z miłości do Kościoła i do braci pozostała u mojego boku przez 52 lata, nawet jeśli czasami było to dla niej trudne, ale Carmen była zainteresowana jedynie pełnieniem woli Bożej, którą widziała w byciu ze mną w tym wtajemniczeniu chrześcijańskim, jakim jest Droga Neokatechumenalna.
Wyjątkowa kobieta, naprawdę, ogromnie hojna: zapierała się siebie, żebym mógł działać, mimo tego, że mnie poprawiła, zawsze była za mną, wspierała mnie.
Przykład wolności, szczerości, swobodnego mówienia do całego świata; mówiła prawdę braciom we wspólnotach. A gdy któryś z braci się oddalał, dzwoniła do niego i szukała z miłością, jak zagubionej owcy.
Była nadzwyczajną kobietą, prawdziwym prorokiem, prawdziwą misjonarką, która żyła wiarą w stopniu heroicznym, wyjątkową kobietą! Bardzo ważna dla Kościoła, ciągle się modliła, zakochana w Chrystusie, Piśmie Świętym i Passze, mając bezwarunkową miłością do papieża i Kościoła.
Razem jesteśmy inicjatorami tego charyzmatu, który Pan natchnął, aby pomóc swojemu Kościołowi. Słowa papieża Franciszka w Tor Vergata w 2018 r., z okazji 50-lecia Drogi Neokatechumenalnej: „Jesteście darem Ducha Świętego dla Kościoła”, potwierdziły pragnienie Carmen, aby było widoczne to, że na Drodze działa Bóg, że jest to dzieło Ducha Świętego w Kościele, do którego bycia inicjatorami On sam nas powołał.
Podczas ostatniej audiencji, jakiej udzielił w tym roku Międzynarodowej Ekipie Drogi, papież Franciszek wyraził swoją radość z powodu rozpoczęcia otwarcia procesu.
Pragnę, aby Kościół w tym procesie kanonizacyjnym, który się rozpoczyna, zbadał jej życie, które często było życiem ukrzyżowanym, milczącym i cierpiącym, jakby „w ciemnej nocy”; pragnę również, aby wyszły na jaw jej cnoty, wiele z nich ukrytych, wiele w stopniu heroicznym. Niech Kościół to wszystko rozezna.
Dziękuję Bogu, że ją mogłem poznać i mogłem z nią współpracować w „ciężkich trudach Ewangelii”, jak mówi św. Paweł.
Carmen! Co za wspaniała kobieta, o wyjątkowej wierze! Jaka wielka miłość do Chrystusa i Jego Kościoła!
Dziękuję!
Teraz będziemy słuchać Ewangelii.
Dziś wieczorem chcemy proklamować fragment Ewangelii, który głęboko poruszył Carmen: Przemienienie, które jest cudownym i niesamowitym przeznaczeniem historii człowieka, a które już się wypełniło w Maryi Dziewicy, która jest obrazem nie tylko Kościoła, ale i całej ludzkości.
Przemienienie doprowadzi człowieczeństwo przyjęte przez Jezusa Chrystusa do całkowitego przebóstwienia. Jest to wyniesienie do chwały nieba, do Wniebowstąpienia. I tego można już doświadczyć tutaj, bo jako chrześcijanie przez chrzest jesteśmy przemieniani dzień po dniu, nawet jeśli to ciało niszczeje, to przemieniamy się w oblicze Jezusa Chrystusa. To jest wiara chrześcijańska, która rozświetla historię, przyszłość ludzkości: Przemienienie.
Proklamowana Ewangelia: Mk 9, 2-8
Interwencja postulatora procesu Carlos Metola
Do Jego Eminencji Carlosa Osoro Sierra, Kardynała – Arcybiskupa Madrytu
Madryt, 20 lipca 2021 r. Wspomnienie proroka Eliasza
„Jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami” (Iz 55, 9).
Ja, niżej podpisany, pan Carlos Metola Gómez, prawomocnie ustanowiony Diecezjalny Postulator Drogi Neokatechumenalnej, Fundacji „Rodzina z Nazaretu” dla Ewangelizacji Wędrownej w Madrycie i Fundacji „Rodzina z Nazaretu” dla Ewangelizacji Wędrownej w Rzymie, Aktorów (Uczestników) Procesu Beatyfikacji i Kanonizacji Sługi Bożej
MARÍA DEL CARMEN HERNÁNDEZ BARRERA, katechistki świeckiej
PROSI WASZĄ EMINENCJIĘ, w imieniu stron powodowych i zgodnie z Konstytucją Apostolską Divinus perfectionis Magister, Normae Servandae in Inquisitionibus ab Episcopis Faciendis in Causis Sanctorum oraz Instrukcją Sanctorum Mater o postępowaniu Instrukcji diecezjalnej lub eparchialnej, w Sprawach Świętych,
ABY ZECHCIAŁ uprzejmie zainicjować, w Jego Archidiecezji Madryckiej, Instrukcję diecezjalną Sprawy, o której mowa.
Papież Jan XXIII, zwołując Sobór Watykański II, w konstytucji Humanae Salutis, stwierdził proroczo: „Kościół patrzy dziś na głębokie wstrząsy zaznaczające się we współżyciu ludzi, które zmierzają do wielkich przemian. W momencie, gdy wspólnota ludzka dąży do zaprowadzenia nowego ładu, bardzo liczne zadania ciążą na Kościele. Wiemy, że tak było we wszystkich najtrudniejszych momentach historii. Obecna chwila wymaga od Kościoła, by niespożytą, żywotną i Bożą moc Ewangelii wlał w żyły dzisiejszej ludzkości”. [1]
Jednym z wielu owoców tego Soboru Watykańskiego II jest Droga Neokatechumenalna, jak powiedział papież Paweł VI: „Oto owoce Soboru! Wy robicie po chrzcie to, co Kościół pierwotny robił przed: to, czy przed czy po jest sprawą drugorzędną. Faktem jest, że dążycie do autentyczności, pełni, spójności, szczerości życia chrześcijańskiego.” [2]
Również Jan Paweł II w liście Ogniqualvolta napisał: „Uznaję Drogę Neokatechumenalną za itinerarium formacji katolickiej ważne dla dzisiejszego społeczeństwa i czasów” i „Dlatego gorąco pragnę, aby bracia w episkopacie cenili i pomagali – wraz ze swoimi prezbiterami – to dzieło nowej ewangelizacji”. [3]
Chciałem zacząć od zacytowania tych trzech umiłowanych Świętych Papieży, ze względu na ogromną miłość, jaką Sługa Boża María del Carmen Hernández Barrera darzyła przez całe swoje życie Kościół i jego widzialną głowę, papieża. Wraz z Kiko Argüello była inicjatorką Drogi Neokatechumenalnej, która – jak zaznaczyliśmy – jest jednym z owoców Soboru Watykańskiego II. Carmen Hernández poświęciła wszystkie swoje siły przez 52 lata na nieprzerwaną służbę wędrownego głoszenia Ewangelii i bycia narzędziem Chrystusa, jako „sługa nieużyteczny” [4] w odnowie Jego Kościoła.
María del Carmen Hernández Barrera urodziła się w Ólvega, w prowincji Soria, 24 listopada 1930 r., w katolickiej rodzinie z dziewięciorgiem dzieci; była piątym z nich i od najmłodszych lat pragnęła zostać misjonarką, powołanie, które rodziło się i było pielęgnowane za każdym razem, gdy jezuiccy misjonarze z Tudeli (Navarra) przychodzili do jej szkoły, by wygłaszać konferencje na temat misji. Przykład św. Franciszka Ksawerego rozpalał ją do końca życia.
Później uznała, że pójście za Chrystusem nie oznacza kontynuowania kariery w chemii (którą ukończyła z doskonałymi wynikami), realizując w ten sposób bardzo obiecujący projekt życiowy, który przewidział dla niej ojciec, w ramach kwitnącego rodzinnego przemysłu ryżowego, ale oznacza wstąpienie do Instytutu Sióstr Misjonarek Jezusa Chrystusa, założonego przez M. Maríę Camino Sanz Orrio z cenną pomocą ówczesnego Arcybiskupa Pampeluny, Monsignora Marcelino Olaechea. Instytut został założony w 1954 roku. Podczas ośmiu lat spędzonych wśród Sióstr Misjonarek, Carmen otrzymała doskonałą formację w zakresie duchowości, życia wspólnotowego i apostolstwa. Czytając jej dzienniki i zapiski sumienia z tamtych lat, uderza miłość, jaką okazywała Jezusowi; zdanie, które najczęściej w nich powtarzała, brzmiało: „Jezu mój, kocham Cię!”. Zdumiewają również liczne i głębokie doświadczenia duchowe, „niemal mistyczne” i związane z heroicznym poświęceniem, przez które Pan ją prowadził. W latach 1957-1960 studiowała nauki teologiczne w Instytucie Sedes Sapientiae w Walencji, u niektórych wspaniałych nauczycieli, o których zawsze pamiętała; jej oceny były znakomite i napisała pracę ocenioną na Summa cum laude na temat „Konieczność modlitwy w myśli Piusa XII”. Wszystko to nauczyło ją ogromnej miłości do modlitwy liturgicznej, Eucharystii i Pisma Świętego, jako rzeczywistych i koniecznych form obecności Chrystusa w jej codziennym życiu.
Kiedy wydawało się, że wszystko wskazywało na wyjazd na misje do Indii, po półtorarocznym pobycie w Londynie, jak to było w zwyczaju w jej Instytucie, w celu nauki języka angielskiego i dokończenia przygotowania do misji, Carmen Hernández doznała czegoś, co określiła jako „porwanie i zmiana kursu samolotu” na swojej drodze służby Bogu: jej przełożone zwątpiły w jej przydatność do złożenia ślubów wieczystych i kazały jej wrócić do Hiszpanii. Było to osiem miesięcy oczekiwania, które Carmen spędziła w jednym z domów Sióstr Misjonarek w Barcelonie. W tym czasie Pan sprawił, że doświadczyła bardzo głębokiej „kenozy„, w której zniknęły wszystkie jej złudzenia dotyczące bycia misjonarką; stwierdza, że Barcelona była dla niej jak góra Moriah, gdzie musiała złożyć w ofierze swojego „Izaaka” (swój projekt życia). Pocieszały ją wizyty w Muzeum Marés, gdzie „jest wiele romańskich krucyfiksów, na których można zobaczyć Chrystusa królującego na krzyżu”, nie z koroną cierniową, ale z koroną królewską, które zapraszały ją do trwania w tym cierpieniu, na tym krzyżu, bo tak właśnie uczynił Jezus Chrystus.
Ale przede wszystkim w tym „Getsemani” ojciec Pedro Farnés, wielki liturgista, okazał się aniołem, który ją pocieszył. Przekazał jej całą odnowę liturgiczną, która właśnie się wtedy dopiero co się rozpoczęła, poprzez ponowne odkrycie Wigilii Paschalnej i mocy płynącej z Eucharystii, ale nie w sposób teoretyczny, ale przeżywanej jako „wcieloną” w jej historię ze względu na okoliczności „cierpienia i śmierci”, których wtedy doświadczała, bo gdyby nie została dopuszczona do ślubów, to gdzie się miała podziać? Jakie było jej miejsce w Kościele? Bo jedno było dla niej jasne: Pan powoływał ją do bycia misjonarką! Zostawiła wszystko dla Niego i dla Jego Kościoła! W ten sposób nauczyła się, że „pamiątka śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa” uobecnia się w Eucharystii i że uczestniczy się w niej egzystencjalnie, umierając i zmartwychwstając z Nim.
Kiedy 28 sierpnia 1962 r. potwierdzono jej, że nie została dopuszczona do ślubów wieczystych, nasiliły się jej wątpliwości egzystencjalne. Wtedy otworzyły się małe drzwi, ponieważ biskup Oruro (Boliwia), bp Jorge Manrique, zaprosił ją do wyjazdu do swojej diecezji, aby pracować wśród ubogich górników. Ona czuła jednak potrzebę udania się do Ziemi Świętej, „piątej Ewangelii”, i poznania ziemi, po której chodził jej ukochany Jezus. Mając bardzo mało środków, wyrusza na pielgrzymkę do miejsc świętych razem z młodą Irlandką, którą poznała w Londynie. We dwie przemierzały różne miejsca w Izraelu, często pieszo, czytając Pismo Święte właśnie tych miejscach, w których miały miejsce opowiadane wydarzenia; zarabiały sprzątając domy, zarówno żydowskie, jak i arabskie. Co ciekawe, to w Ziemi Świętej przed Carmen pojawia się wielka pokusa: zostaje zaproszona do pracy w Izraelskim Instytucie Technologii, Technion, w Hajfie, w projekcie badań chemicznych, który mogła przyjąć, ale z którego ostatecznie zrezygnowała, ponieważ Boże wezwanie było o wiele silniejsze. Przez wiele popołudni udawała się do skały Prymatu Piotra, gdzie rozbrzmiewa głos Jezusa pytając: „Czy mnie kochasz?”. Carmen odpowiadała „Tak” i pytała się Pana „jakie jest jej miejsce w Kościele”. W sierpniu 1964 roku wraca do Hiszpanii i idzie mieszkać w Palomeras Bajas, w barakach na obrzeżach Madrytu. Tam Bóg już przygotował spotkanie z Kiko Argüello, dzięki jednej z jej sióstr, która go znała. Jedna z Od Salomona mówi, że Bóg ma wobec każdego człowieka „zamiary o niezrównanym blasku”, i tak też jest z projektem przygotowanym przez Boga dla Carmen Hernández: jej nieodparte powołanie do ewangelizacji, wzmocnione przez jej poważne przygotowanie teologiczne, duchowe i liturgiczne, łączy się z projektem przygotowanym przez Boga dla Kiko Argüello: obecność cierpiącego Chrystusa wśród najuboższych oraz umiejętność gromadzenia i tworzenia małych wspólnot. Matka Boża, pięć lat wcześniej, 8 grudnia 1959 r. objawiła Kiko: „Trzeba tworzyć wspólnoty chrześcijańskie na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu, które żyją w pokorze, prostocie i uwielbieniu, drugim jest Chrystus”. Z połączenia tych misji Carmen Hernández i Kiko Argüello narodziła się Droga Neokatechumenalna, od początku wspierana przez ówczesnego arcybiskupa Madrytu, bp. Casimiro Morcillo.
Do powstania Drogi Neokatechumenalnej Carmen Hernández przyczyniła się za pomocą teologii, intuicji, badań i studiów, a Kiko poprzez realizację, „rozrysowanie”, jak architekt, tej syntezy teologiczno-katechetycznej i moralnej, która przyciąga tych, którzy byli najdalej od Kościoła i żyli w barakach, a jednocześnie może ożywić i przywrócić do życia wiarę wiernych w parafiach; wiarę przypieczętowaną chrztem otrzymanym w dzieciństwie, ale która często nie dojrzewa do postaw wiary dorosłej. Dzisiaj, po tym jak to ziarno z baraków się rozprzestrzeniło za pośrednictwem Kiko i Carmen i dzięki tysiącom katechistów przez nich uformowanych, Droga Neokatechumenalna jest rozprzestrzeniona w ponad 130 krajach, sięgając liczby 21 066 wspólnot na całym świecie, z półtora milionem braci i sióstr, w 6 800 parafiach. Kiko i Carmen, którym zawsze towarzyszył prezbiter, tworząc wędrowną ekipę ewangelizacyjną, spędzili 52 lata w nieustannej działalności ewangelizacyjnej w wielu krajach świata. Carmen mówiła: „To nie jest nasze dzieło: to Bóg wszystko prowadzi”. Inicjatorzy Drogi przez ponad pięćdziesiąt lat, żyli, jak mówi św. Paweł, „troską o wszystkie Kościoły” [6], wśród trudności, niepowodzeń, cierpień, częstych podróży, spotkań, konwiwencji, nieprzespanych nocy, bez wynagrodzenia i zabezpieczenia finansowego, żyjąc z jałmużny. Mamy pewność, wciąż jedynie subiektywną, w oczekiwaniu na ostateczny osąd Kościoła, że Carmen przeżyła te lata swojego życia w heroicznej działalności ewangelizacyjnej, nie mając „gdzie położyć głowy” [7]. Oczywiście to głoszenie Ewangelii było również pełne radości i pocieszeń, widząc działanie i moc Pana: „Ja jestem z wami zawsze, aż do skończenia świata”. [8]
Co ciekawe, w tym wirze ewangelizacji Carmen Hernández często odnotowuje w swoich dziennikach chwile „pustki”. Mówi dosłownie: „Jestem w nicości”, lub w „nicości nicości”; po tym jak miała bardzo intymne doświadczenie Jezusa i po tym, jak była sama świadkiem działania Boga lub widziała Jego działanie w życiu braci i sióstr, po tym, jak widziała Boga tak potężnego w ewangelizacji, przeżywała okresy „pustki”: Jezus, Oblubieniec, odszedł, pozostawiając ją chwilowo samą, a ona doświadcza „nicości”. W swoich pismach często przepisuje wersety ze św. Jana od Krzyża i wyraża to, że nic na świecie jej nie pociąga, nie ma ochoty otaczać się ludźmi, myśli tylko o Nim, aby być z Nim sam na sam. Pisze: „Wreszcie sama na sam z tobą”. Chce, aby jej o Nim mówiono, dlatego nieustannie śledzi działalność papieży, słuchając Radia Watykańskiego lub czytając i ciągle na nowo powracając do niezliczonych książek z dziedziny teologii ze swojej biblioteki.
Carmen Hernández wiedziała, że ta inicjacja chrześcijańska Drogi Neokatechumenalnej nie może być prowadzona bez pewnych solidnych filarów, którymi żyła i które starała się zaszczepić braciom i siostrom ze wspólnot:
– Miłość do modlitwy i jej konieczność: Carmen modliła się każdą godziną Psałterza, z prawdziwą pobożnością i przyjemnością, lubiła się modlić i był to środek do uświęcenia dnia. Szczególnie lubiła godzinę Czytań, którą nazywała „poranne oficjum” a które wykonywała we wczesnych godzinach porannych, ponieważ, jak mówiła, psalmy te są „bardzo egzystencjalne”. Nigdy nie opuściła żadnej godziny Liturgii Godzin, nawet podczas przemieszczania się czy podróży.
– Jej miłość do sakramentów, zwłaszcza Eucharystii, do której przystępowała codziennie, oraz miłość do sakramentu Pokuty. Tym dwóm sakramentom Carmen poświęciła wiele lat studiów, korzystając z najlepszych książek katolickich i najbardziej kompetentnych teologów. Zagłębiła się również w żydowskie korzenie chrześcijaństwa, studiując żydowskie święta, które Jezus Chrystus obchodził jako Żyd i które są jakby źródłem naszych sakramentów: Paschę hebrajską, Dzień Pojednania (Jom Kippur) i Pięćdziesiątnicę (Szawuot).
– Jej miłość do Pisma Świętego, które doskonale znała i z którym spędzała wiele godzin, czytając, ponownie i wciąż na nowo wracając do konkretnych wersetów, wyciągając z nich niezliczone niuanse i znaczenia. Biblie Carmen są wielokrotnie popodkreślane: imponujące jest to, jak bardzo są „zużyte i pozaznaczane”.
– Carmen Hernández była nieustanną badaczką wiary katolickiej, odnosząc się do Ojców Kościoła i do całej Tradycji Magisterium; jej biblioteki zawierały ponad 4500 książek religijnych i setki czasopism teologicznych. Słuchała codziennie Radia Watykańskiego, czytała L’Osservatore Romano (podkreślając i/lub wycinając najciekawsze artykuły), zarówno wydanie codzienne po włosku, jak i to cotygodniowe po hiszpańsku. Śledziła wszystkie przemówienia papieży, zwłaszcza św. Jana Pawła II i Benedykta XVI.
W ciągu tych pięćdziesięciu lat była zawsze u boku Kiko Argüello, dodając mu odwagi i pomagając mu w przygotowaniu i prowadzenia spotkań, konwiwencji, a nawet poprawiając go (w duchu „braterskiego upomnienia”) w tym, co uważała za konieczne, zwłaszcza po to, by nie popadł w pychę, gdy widział zbyt wiele sukcesów w tym dziele Bożym, mówiąc mu, że oboje są tylko „bezużytecznymi sługami”. Często milczała (zwłaszcza pod koniec, gdy miała mniej sił lub z powodu chorób), ale nadal dodawała odwagi wszystkim: Kiko, katechistom i braciom ze wspólnoty. Była też kobietą, która mówiła bardzo swobodnie.
Miała szczególną miłość do „zagubionych owiec”, to znaczy do tych, którzy cierpią, lub do jakiegoś brata ze wspólnoty, który przeżywał trudny czas lub był w kryzysie; Carmen dzwoniła do niego i zachęcała do ponownego spotkania z Jezusem Chrystusem w sakramentach, w Słowie i na modlitwie, i mówiła mu, aby prosił o przebaczenie. Pamiętała i znała nazwiska oraz sytuacje rodzinne i zawodowe setek braci ze wspólnot, które bezpośrednio katechizowali, a także setek katechistów wędrownych z różnych ekip ewangelizacyjnych.
W ostatnich latach swojej choroby, w miarę możliwości, nadążała za frenetycznym tempem światowej ewangelizacji: podróże, spotkania, zmiany miejsca pobytu… nawet jeśli oznaczało to więcej cierpienia fizycznego i więcej bólu, z powodu niedomagania serca, wysokiego ciśnienia krwi, bólu w nogach (miał wrzód, który nie goił się z powodu słabego krążenia), bólu w plecach (miał kilka złamanych kręgów, z bardzo silnym bólem) i bólu w boku (kilka złamanych żeber z powodu kilku upadków, które, nawet jeśli później zostały wyleczone, były przyczyną cierpienia). Często uczestniczył w spotkaniach słuchając audio z nich w swoim pokoju. Jej śmierć w Madrycie 19 lipca 2016 r. była spokojnym przejściem na wieczny spoczynek; „odeszła”, „zgasła” bez chwili oporu czy buntu, ale z wielkim spokojem i pogodą ducha.
Dlatego, Najczcigodniejsza Eminencjo, WIERZYMY I USTANAWIAMY, że:
– Carmen Hernández umiała żyć cnotami chrześcijańskimi w sposób heroiczny: wiarą, nadzieją, miłością, roztropnością, sprawiedliwością, męstwem, wstrzemięźliwością, cierpliwością w cierpieniu, pobożnością, akceptacją woli Bożej, miała bardzo głęboką miłość do Kościoła i do Jezusa Chrystusa, bardzo wielką miłość do modlitwy, do hierarchii kościelnej, wielką swobodę w upominaniu braterskim, i sądzimy, że mamy na to wystarczające dowody w postaci jej licznych pism osobistych, katechez, listów i świadectw wielu osób, które ją znały.
– Wśród ludu Bożego panuje powszechna opinia o znakach i łaskach, jakie Carmen Hernández wyprasza dla nich przed Bogiem, potwierdzona tak licznymi łaskami i dobrodziejstwami, o które prosili i nadal codziennie proszą, za jej wstawiennictwem. Otrzymaliśmy (wiadomości o) ponad 1500 łask z ponad 70 różnych krajów całego świata.
– Odbyły się liczne odwiedziny grobu Carmen Hernandez (ponad 50 000 osób z 70 różnych krajów, z całego świata), których śladem jest pozostawionych w księgach kondolencyjnych około 25 000 wpisów z podziękowaniami i prośbami.
– Każdego roku w wielu miejscach na świecie tysiące wiernych uczestniczy w mszach za jej duszę oraz w mszach rocznicowych 19 lipca.
– Wielkie przyjęcie ze strony odbiorców wydanych do tej pory książek z pismami Carmen Hernandez oraz jej biografii oraz wielkie dobro duchowe, jakie te książki, z tego co się mówi czynią.
– Cała ta sława świętości Carmen Hernández, którą możemy zweryfikować i potwierdzić, pojawiła się bez żadnej petycji, ani żadnej strony internetowej, ani żadnej specjalnej propagandy, aby nie wpływać sztucznie lub nie generować tej sławy świętości.
Z powodu tego wszystkiego, PO PIĘCIU LATACH od śmierci Sługi Bożej, zgodnie z normami dotyczącymi Spraw Świętych:
PROSZĘ JEGO EMINENCJĘ, poprzez niniejszy Supplex Libellus aby rozważył stosowność ZAINICJOWANIA PROCESU dotyczącego życia, cnót i reputacji świętości Sługi Bożej Maríi del Carmen Hernández Barrera, która zmarła w Archidiecezji Jego Eminencji 19 lipca 2016 r.
Jest to łaska, którą pragnę uzyskać od Jego Eminencji, którą niech Bóg zachowa na wiele lat.
Pokój.
CARLOS METOLA GÓMEZ POSTULATOR FAZY DIECEZJALNEJ
ZAŁĄCZNIK
Zgodnie z wymogami art. 37 Instrukcji Sanctorum Mater, do niniejszej Prośby (Libello) dołączam następujące dokumenty:
- 1. Mój mandat prokuratorski jako Postulatora Sprawy;
- 2. Biografia Sługi Bożej Marii del Carmen Hernández Barrera;
- Autentyczne kopie w dwóch egzemplarzach publikacji Sługi Bożej; niektóre z nich to pisma już opublikowane; inne to niepublikowane dokumenty wydane „pro manuscripto” dla wewnętrznego użytku katechistów Drogi Neokatechumenalnej.
- 4. Lista świadków, którzy mogą pomóc w wyjaśnieniu prawdy o życiu, cnotach i opinii świętości Sługi Bożej.
[1] Konstytucja Apostolska „Humanae salutis”, 3 (25 grudnia 1961).
[2] Audiencja generalna papieża Pawła VI, 8 maja 1974, Watykan.
[3] List „Ogniquavolta” do arcybiskupa Paula Josefa Cordesa, 30 sierpnia 1990 r.
[4] Por. Łk 17:10.
[5] Ody Salomona, 24.
[6] Por. 2 Kor 11:28.
[7] Por. Mt 8,20.
[8] Por. Mt 28,20.
POEMAT SYMFONICZNY AKEDÀ
Posłuchamy teraz poematu symfonicznego zatytułowanego AKEDÀ. Słowo akedà jest hebrajskim słowem oznaczającym „zwiąż mnie” i występuje w Targum Neofiti, który jest hebrajskim komentarzem odnalezionym w bibliotece w Rzymie a używanym do ewangelizacji Żydów. W targumie tym znajduje się tłumaczenie wersetu Abrahama opisującego ofiarę Izaaka, do którego dodane są słowa anioła: ” Przyjdźcie i zobaczcie wiarę na ziemi, oto ojciec, który poświęca jedynego syna, a jego syn najdroższy nadstawia mu swą szyję „.
Dodałem muzykę do tego tekstu, która mówi o Izaaku, obrazie pokory Chrystusa, który będąc Synem Bożym uniżył się i stał się za nas grzechem. Dzieło to odzwierciedla moment, w którym Abraham przygotowuje się do złożenia ofiary z syna i wpatrując się w niego, umieszcza go na drewnianym stosie. Kiedy ma go złożyć w ofierze, Izaak mówi: „Zwiąż mnie, zwiąż mnie mocno, mój ojcze, abym przez strach nie stawiał oporu i aby twoja ofiara nie była nieważna i abyśmy obydwaj nie zostali odrzuceni”.
Zgodnie z obrzędem obowiązującym w Świątyni, baranek, który był składany w ofierze, musiał być bardzo łagodny. Dlatego szukano wśród wszystkich owiec owieczki tak łagodnej – obraz Niepokalanej Dziewicy – aby jej jagniątko, jej baranek, w momencie gdy go zwiążą, nie wierzgał, bo jeśli ofiara wierzga i kopie, to ofiara tak złożona okazuje się nieważna. To jest zapisane w Talmudzie, w tradycji rabinicznej, a poprzez to jest tu ukazana pokora Pana Naszego Jezusa Chrystusa, bo Izaak jest obrazem Chrystusa.
Carmen wielokrotnie mówiła, że przeżyła doświadczenie Abrahama w swoim ciele: obietnica bycia misjonarką towarzyszyła jej przez całe dzieciństwo i młodość, aż do okresu, który przeżyła w Barcelonie, czasu, który oznaczał dla niej wejście na górę Moria. Tak jak Abraham zabrał Izaaka na górę Moria, aby go złożyć w ofierze, tak Carmen zaprowadzi na ofiarę „swojego Izaaka”, czyli swoje własne powołanie, swój projekt życia misyjnego, swoje pragnienie wyjazdu na misje.
Carmen opowiadała, że był to najsilniejszy moment próby w jej życiu, zejście do głębi; ale jednocześnie było to miejsce, w którym zobaczyła oblicze Boga, Zmartwychwstanie i Życie Wieczne.
POEMAT SYMFONICZNY „CÓRKI JEROZOLIMSKIE”
Drugi poemat muzyczny nosi tytuł ” Córki Jerozolimskie” i również prowadzi nas do Izraela. Tym, co najbardziej poruszyło Carmen w Jerozolimie, było to, że z Góry Oliwnej można było kontemplować podniesiony krzyża Chrystusa. Spróbowałem oprawić w muzykę fragment Pasji według św. Łukasza. Chrystus został poddany torturze, od której, według Cycerona, nie było nic gorszego: torturze krzyża.
Wyobraźcie sobie Jezusa Chrystusa idącego przez Jerozolimę z krzyżem na ramionach, całe jego ciało spuchnięte od ciosów, które otrzymał od rzymskiego flagrum. Na Świętym Całunie widzimy ślady, jakie biczowanie spowodowało u Jezusa Chrystusa, takie, że całe Jego ciało było poranione. Zobaczyć Chrystusa w tym stanie to było naprawdę tak jakby zobaczyć potwora, pełnego krwi. Takim był wygląd naszego Pana Jezusa, że gdy przechodził ulicą, gdzie stały pewne kobiety, one widząc Go zaczęły zawodzić, jak to mają w zwyczaju czynić na Wschodzie. Jezus zatrzymuje się i mówi do nich: „Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, ale płaczcie nad sobą i nad waszymi dziećmi. Bo jeśli tak się stanie z zielonym drewnem, to co będzie z suchym?”
Straszne są te słowa Ewangelii: „jeśli czynią to z zielonym drzewem”; jeśli czynią to z niewinnym, czego nie uczynią z prawdziwie winnymi, którymi my jesteśmy? Co przez to chce powiedzieć Jezus Chrystus? Że On nie ma innego środka aby uratować całą ludzkość, nas wszystkich, od absolutnego cierpienia, od piekła, od tego, co diabeł przygotował dla suchego drewna, jakim jesteśmy my. To słowo Ewangelii jest tak głębokie, tak imponujące, że nadaje sens męce i śmierci Pana naszego Jezusa Chrystusa, i to właśnie usłyszymy. Próbowałem ułożyć do tego muzykę i mam nadzieję, że może wam to pomóc.
ORKIESTRĘ SYMFONICZNĄ I CHÓR DROGI NEOKATECHUMENALNEJ TWORZĄ PROFESOROWIE I MUZYCY, NALEŻĄCY DO DROGI NEOKATECHUMENALNEJ.
Dziś są obecni:
- 94 muzyków (instrumentalistów i jeden pianista)
- 80 chórzystów
Orkiestrą dyryguje Tomáš Hanus:
Pochodzi z Czech, jest żonaty, ma ośmioro dzieci i należy do Drogi Neokatechumenalnej. W 1999 roku wygrał międzynarodowy konkurs dla dyrygentów i od tego czasu dyryguje orkiestrami filharmonicznymi w różnych krajach Europy, m.in. w Teatrze Królewskim w Madrycie. Obecnie pracuje w Filharmonii Praskiej i jest dyrektorem muzycznym Narodowej Opery Walii.
PRZEMÓWIENIE J. EM. CARLOSA OSORO PODCZAS OTWARCIA SPRAWY CARMEN HERNANDEZ
Pozdrawiam bardzo serdecznie międzynarodową ekipę Drogi Neokatechumenalnej – Kiko, o. Mario i Ascensión – którzy promują Sprawę Kanonizacyjną, którą właśnie otworzyliśmy. Pozdrawiam też po bratersku wszystkich kardynałów, arcybiskupów i biskupów, którzy zechcieliście towarzyszyć nam w tym bardzo ważnym momencie, nie tylko dla życia Drogi Neokatechumenalnej, ale także dla życia Kościoła. Pozdrawiam serdecznie wszystkich kapłanów i wiernych świeckich, zwłaszcza tych z was, którzy jesteście na misjach, oraz wszystkich, którzy śledzą to wydarzenie za pośrednictwem internetu.
Wszyscy ci, którzy znaliśmy Carmen z bliska, tak jak ja, zwłaszcza gdy byłem arcybiskupem Walencji, wiemy, że była osobą szczególnie charyzmatyczną, odważną, głęboko zakochaną w Jezusie Chrystusie. Czasem tak pełna pasji, że mogła wydawać się niepoprawna politycznie. Chciałbym zwrócić uwagę na trzy aspekty jej życia, które w moim odczuciu są szczególnie potrzebne naszemu Kościołowi i naszemu społeczeństwu:
Po pierwsze, jej głęboka miłość do Kościoła, a w sposób szczególny do papieża. Już jako młoda nowicjuszka napisała pracę magisterską na temat „konieczności modlitwy w myśli Piusa XII”. Jednak to od św. Pawła VI rozpoczęła bliskie relacje z każdym z kolejnych papieży, relacje, które stały się szczególnie intensywne w przypadku św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i papieża Franciszka. Carmen kochała papieża, kimkolwiek był, nie tego czy innego papieża. Kiedy była już chora tu w Madrycie, papież Franciszek zadzwonił do niej. Powiedział jej, żeby była spokojna, bo „złe zioło nigdy nie umiera” (włoskie powiedzenie), i że zaproponowałby jej papierosa. Aż do tego stopnia zaufania doszła jej relacja z następcą Piotra. Ale pod tą bliskością kryje się głęboka miłość do Kościoła, w duchu synowskiego posłuszeństwa. Znamienne jest to, że Carmen zdaje sobie sprawę, że musi pozostać z Kiko w barakach, dopiero gdy widzi obecność tam arcybiskupa Morcillo.
Po drugie, chcę podkreślić jej odwagę mówienia bez obaw o Ewangelii, prawdzie i sprawiedliwości. Jej słowa, które momentami były bardzo twarde, rodziły się z przekonania, że tylko prawda wyzwala człowieka, a Chrystus jest prawdą. Carmen głosiła Ewangelię aż po krańce ziemi, podążając za duchem misyjnym, który narodził się w niej, gdy była dzieckiem. Jak przypomnieliśmy w hymnie na początku tego aktu, potrafiła swoim życiem powiedzieć: „Zerwane są moje więzy… Oto idę w każdą stronę”.
Po trzecie, choć moglibyśmy powiedzieć wiele rzeczy, chcę podkreślić znaczenie i godność, jaką Carmen nadała kobiecie, jej roli w życiu, w społeczeństwie i w Kościele. Piękno łona matki, gdzie kształtuje się każdy człowiek i gdzie Syn Boży stał się ciałem. Cud życia, które się rodzi w kobiecie. A także jego wymiar eschatologiczny: kobieta obleczona w słońce, która pokonuje węża.
Nie możemy jednak zapominać, że ten akt oznacza jedynie początek jej procesu beatyfikacyjnego, podczas którego będziemy gromadzić wszystkie dokumenty i świadectwa, które później mogą pomóc papieżowi w rozeznaniu co do jej życia, cnót i opinii świętości. Jest to początek długiej drogi, podczas której w sposób rygorystyczny i wyczerpujący będziemy studiować wszystkie świadectwa, zarówno te przemawiające za, jak i te, które mogą się pojawić przeciwko tej sprawie. Zachęcam was abyście prosili o wstawiennictwo Sługi Bożej Carmen Hernandez. Pragnę z całego serca, aby ten proces, jeśli Bóg chce, dotarł do pozytywnego zakończenia.